Prawda wyzwala
- Szczegóły
- Kategoria: O uzależnieniach
Ten tekst powstał jako pewna refleksja w nawiązaniu do artykułów, wywiadów „Ostra jazda” M. Jakimowicza z Gościa Niedzielnego nr 24, „Zawyłem” z GN nr 37, a także świadectwa: „Od narkomana do teologa” z „Miłujcie się!” nr 5 z 2014 r.[1]
Rzecz jest dość delikatna, bo dotyczy świadectw, a tych jak wiadomo z zasady się nie ocenia i nie komentuje... Nie chodzi jednak o historie czterech mężczyzn, ale o szerszy problem uzależnień i uwolnienia z czynnego nałogu... Czy można zostać uzdrowionym i uwolnionym z nałogów raz na zawsze? Osobiście czuję się poruszony historiami Piotrka i Jacka, wyrwanymi z piekła nałogów alkoholizmu, narkomani, uzależnienia od pornografii… Równie poruszająca i pouczająca jest historia Rafała, a także Artura… Bóg rzeczywiście okazał im swoje wielkie miłosierdzie odbierając przymus picia, zażywania narkotyków, korzystania z pornografii, czy hazardu. Nasuwa mi się jednak taka refleksja: otóż zespół uzależnienia od alkoholu, narkotyków, ewentualnie od seksu, dotyczą wymiaru fizjologicznego (tzw. uzależnienie fizyczne), psychicznego (nałogowe regulowanie uczuć), społecznego, duchowego (chodzi m.in. o postawy buntu, oddzielenia, urazy, wobec Boga, siebie i innych, itp.). Zasadniczo są to choroby (alkoholizm, narkomania, seksoholizm) nieuleczalne.[2][1] Wynika to z nawyków utrwalonych, niejako „wdrukowanych” w mózgu, jak się wydaje, raz na zawsze.[3][2] Chodzi o to, że dzięki łasce Boga, można odstawić nałogowe zachowania, np. picie alkoholu, narkotyki, zachowania seksualne, można dzięki wytrwałej współpracy z tą łaską zachować abstynencję przez wiele dni, miesięcy, czy lat, nawet do końca życia. Literatura i doświadczenie jednak pokazują, że uzależnieni niejednokrotnie wracają do tzw. czynnego nałogu (do czynności nałogowych), zanim uda im się rozpocząć względnie „trwałą” abstynencję. Jest ona tak naprawdę czymś bardzo kruchym, ze względu na skłonność, słabość wobec danego uzależnienia, która pozostaje, pomimo odstawienia nałogowych zachowań. W AA używa się porównania do alergii, uczulenia na alkohol, u Anonimowych Seksoholików podobnie występuje pojęcie alergii na żądzę, czyli szczególna wrażliwość na wszelkie bodźce seksualne…
W każdym razie: alkoholikiem, narkomanem, czy seksoholikiem pozostaje się zasadniczo do końca życia… Alkoholik nigdy nie będzie mógł pić w sposób kontrolowany, podobnie jedna dawka narkotyku dla narkomana oznaczać będzie powrót do czynnego nałogu. Najprawdopodobniej podobnie jest w przypadku uzależnienia od hazardu: zasadniczo nie ma powrotu do stanu sprzed uzależnienia… Ktoś porównał narkomana do człowieka, który chce wyjść na piętro stojąc na ruchomych schodach zjeżdżających w dół; musi się nieźle starać, chcąc osiągnąć swój cel, inaczej zjedzie w dół.[4][3] Z kolei we wspólnocie Anonimowych Alkoholików, używa się porównania człowieka uzależnionego od alkoholu do kiszonego ogórka. Jak wiadomo z kiszonego ogórka nie da się zrobić świeżego. Jest to proces nieodwracalny. W AA porównuje się także alkoholika do człowieka, któremu amputowano nogi, już mu nowe nie odrosną. Jednocześnie wskazują na skłonność alkoholików do samooszukiwania się, oraz na obsesję, że kiedyś będą mogli pic w sposób kontrolowany…[5]
Zatem określenia „były alkoholik”, „były narkoman”, „były seksoholik” czy „były hazardzista” wydają się nieadekwatne do rzeczywistości. Sugerują, że ktoś został w definitywny sposób „wyleczony”, czy „uzdrowiony” z nałogu. Tymczasem najczęściej tak po prostu się nie dzieje, mimo, że sami uzależnieni niekiedy tak uważają. Takie przekonanie o byciu „cudownie wyleczonym”, czy „uzdrowionym” „raz na zawsze”, bardzo często po jakimś czasie: kilku dni, miesięcy, a nawet lat kończy się powrotem do czynnego nałogu (znane są przypadki powrotu do nałogu nawet po 25 latach abstynencji).[6] Nie ulega wątpliwości, że zmartwychwstały Jezus mocą swego Ducha uzdrawia i uwalnia również dziś swoje dzieci zniewolone nałogami. Czyni to poprzez terapeutów uzależnień, grupy samopomocowe, ale również za pośrednictwem sakramentów: pokuty, Eucharystii, namaszczenia chorych, czy modlitwy wstawienniczej o uwolnienie, czy uzdrowienie. Niemniej uczestnik terapii, czy wspólnot opartych na programie 12 kroków i 12 tradycji, najczęściej ma świadomość, że jego choroba jest chroniczna, nieuleczalna i postępująca i że dar odstawienia zachowań nałogowych nie jest udzielony raz na zawsze. Natomiast osoba doświadczająca uwolnienia np. poprzez sakramenty, niestety może takiej świadomości nie mieć. Może też sądzić, że Jezus uwolnił i uzdrowił ją definitywnie oraz, że środki duchowe które są w Kościele wystarczą do zachowania abstynencji. Doświadczenie wielu osób uzależnionych pokazuje, że środki te, choć bardzo pomocne, wręcz nieodzowne do życia chrześcijańskiego (np. częsta Eucharystia, spowiedź, kierownictwo duchowe, rekolekcje, udział we wspólnocie religijnej, itp), jednak mogą nie wystarczyć do zachowania abstynencji. Powodem jest specyfika uzależnienia, oraz skłonność do racjonalizacji i samooszukiwania się samych nałogowców. Wydaje się, że uzależnieni uwolnieni od nałogowych zachowań, np. poprzez modlitwę, sakramenty, terapię powinny, lub mogą rozważyć skorzystanie z pomocy np. grup 12 krokowych, gdzie otrzymają specjalistyczą pomoc, jak współpracować z łaską odstawienia nałogowych zachowań, by do nich nie wrócić, oraz by zmieniać swoje życie na poziomie o wiele głębszym niż nałogowe zachowania. Chodzi o nawracanie się z pychy, egocentryzmu, egoizmu, izolacji, urazów, lęków, niewiary, chciwości, porównywania się, zazdrości, itp. które często stoją u podłoża nałogów.
Na koniec chciałbym podkreślić, że nie twierdzę, że bohaterowie wspomnianych na początku artykułów uważają się za definitywnie uwolnionych, czy uzdrowionych z nałogów. Z tekstu raczej nic takiego nie wynika… Jedynym wyjątkiem jest Artur, który wprost tak twierdzi.[7] Chwała Panu, który uwolnił go od przymusu brania narkotyków i utrzymuje go w wolności od nich, oby do końca życia…
Podsumowując, chodzi mi przede wszystkim o unikanie pewnej naiwności i powierzchowności w podejściu do uzależnień. Często są traktowane tylko jako pewne nałogowe zachowania po odstawieniu których, problem uzależnienia niejako znika. Tak niestety się nie dzieje, gdyż problem jest o wiele głębszy… Po drugie samo odstawienie nie jest takie łatwe, ani trwałe, jak mogłoby się komuś wydawać… Prawda wyzwala, tą prawdą jest Jezus, ale chodzi też o prawdę o swoim stanie jako uzależnionego i uczciwość wobec samego siebie…
P. Chrabąszcz
[1] Por. A. Skowron, Od narkomana do teologa, w: „Miłujcie się!” nr 5/2014, s. 49-51.
[2][1] Por. B. T. Woronowicz, Na zdrowie! Jak poradzić sobie z uzależnieniem od alkoholu, Poznań 2008, s. 157-158; I. Niewiadomska, P. Stanisławczyk, Narkotyki, Lublin 2004, s. 209-212; Niewiadomska I., J. Chwaszcz, B. Kołodziej, B. Śpila, Seks, Lublin 2005, s. 173.
[3][2] Zob. G. G. May, Uzależnienie i łaska. Miłość, duchowość, uwolnienie, przeł. E. Wojdyło, Poznań 1988, s. 116-117.
[4][3] I. Niewiadomska, P. Stanisławczyk, Narkotyki, Lublin 2004, s. 211.
[5] Por. Anonimowi Alkoholicy. Historie o tym jak tysiące mężczyzn i kobiet zostało uzdrowionych a alkoholizmu, Warszawa 2007, s. 25-26.
[6] Por. tamże, s. 27.
[7] A. Skowron, Od narkomana do teologa, w: „Miłujcie się!” nr 5/2014, s. 51.