Krok IV. Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Syna Bożego - Duchowość AA

W każdym razie Bill Wilson działał w dobrej wierze. Chciał, aby jego program był uniwersalny i aby mógł się w nim odnaleźć każdy uzależniony bez względu na wyznanie i światopogląd. Uważał, że chrześcijański charakter wspólnoty, mógłby stanowić przeszkodę dla wyznawców innych religii, lub ateistów, czy agnostyków. Mogliby oni nie chcieć przyłączyć się do wspólnoty, gdyby miała ona charakter chrześcijański.[2] W ten sposób Bill przypuszczalnie potraktował chrześcijaństwo, jak jedną z wielu religii, a wiarę religijną jako czyjąś prywatną sprawę.[3] Bill zanim trafił do grup oksfordzkich i doświadczył przebudzenia duchowego był agnostykiem. Dzięki doświadczeniu Boga objawionego w Chrystusie, stał się prawdopodobnie, chrześcijaninem. Rozważał nawet przyłączenie się do Kościoła katolickiego, spotykając się z biskupem Fultonem Scheenem.[4] Nigdy nie zdecydował się na ten krok, ale i tak przeszedł drogę od agnostycyzmu do wiary w Chrystusa, którego obecności i mocy doświadczył.[5]  To bardzo dużo. Jego bezwyznaniowy model wspólnoty został podjęty przez wielu naśladowców, co spowodowało, że powstały grupy samopomocowe dla uzależnionych od narkotyków (NA), hazardzistów (AH), jedzenioholików (AJ), seksoholików (SA), depresantów (AD) itp. Zarówno AA jak i wspomniane wspólnoty uratowały życie wielu milionom ludzi. Zatem wspólnoty i programy 12 krokowe można porównać do skutecznego lekarstwa, które ma jednak skutki uboczne. Jakie?

1.Otóż traktowanie wiary jako sprawy prywatnej, a nie osobistej, co jest sprzeczne z nauczaniem Jezusa: „Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10,32-33).  

2. Może się wydawać, że dla zachowania abstynencji, to nie jest istotne, jak kto pojmuje Boga i czy w ogóle w Niego wierzy. Rzeczywiście, doświadczenie pokazuje, że można zachować abstynencje od jednego nałogu pomimo braku wiary w Trójjedynego Boga. Niemniej sprawa nie jest taka prosta, ponieważ: po pierwsze, człowiek posiadający jeden nałóg, prawdopodobnie ma ich więcej, o czym już pisałem. Po drugie: nie ma prawdziwego uzdrowienia bez nawiązania bliskiej więzi z Bogiem Trójjedynej Miłości, najpełniej objawionym w Chrystusie. Dzieje się tak dlatego, że Bóg jest naszym Stwórcą, odkupicielem, wyzwolicielem i uzdrowicielem, a zatem początkiem, Tym, który podtrzymuje nas w istnieniu i kresem ludzkiego życia. Św. Paweł pisał: „Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus, który wydał siebie samego na okup za wszystkich jako świadectwo we właściwym czasie. Ze względu na nie ja zostałem ustanowiony głosicielem i apostołem - mówię prawdę, nie kłamię - nauczycielem pogan we wierze i prawdzie”(1 Tm 2,5-7). Przed Nim trzeba będzie zdać sprawę ze swego życia i postępowania, kiedy nasze życie doczesne się zakończy. On, nasz najlepszy Ojciec powołuje nas do zażyłej więzi ze Sobą przez Chrystusa w Duchu Św. we wspólnocie Kościoła.  Cały dramat polega na tym, że ludzie niejednokrotnie tego zaproszenia nie dostrzegają i szukają szczęścia i miłości poza Bogiem.

3. Bezwyznaniowość ruchów samopomocowych powoduje, że niektórzy ludzie gubią się w swoich poszukiwaniach duchowych. Przydarzyło się to zresztą samemu Billowi, który w pewnym okresie swego życia uwikłał się w spirytyzm.[6] Podobnie dziś członkowie grup samopomocowych wracają niekiedy do Kościoła Katolickiego, (i chwała Bogu!) ale też niejednokrotnie szukają rozwoju duchowego poprzez ćwiczenia Jogi, zaangażowanie w buddyzm, czy wschodnie medytacje itp.